Lubartów, marzec 2020
Obiecanki, cacanki, a głupiemu radość.
Chytrość, czy zdrowy rozsądek? W końcu oba określenia to synonimy pragmatyzmu.
Pokutuje taki (błędny) pogląd, że przynależność partyjna w samorządzie lokalnym nie ma znaczenia.
Dlaczego ten pogląd jest błędny? Z dwóch powodów.
Pierwszy to ten, że przy zawieraniu umów koalicyjnych, mamy do czynienia z zajmowaniem stanowisk. Więc, jeśli głosujesz na ugrupowanie A, czyli Wspólny Lubartów i wiesz, że dogaduje się z ugrupowaniem B, czyli Koalicją Obywatelską, to zakładasz, że we władzach będą przedstawiciele AB. Nie zakładasz, że pojawi się tam C, czyli Prawo i Sprawiedliwość. Ze swoimi określonymi poglądami politycznymi. Oczywiście, to przykład praktyczny, teoretycznie litery można przestawić dowolnie.
A drugi powód dotyczy bardziej bezpośrednio obietnic wyborczych.
Są wyborcy, którzy niespecjalnie zwracają uwagę na obietnice wyborcze. Wystarczy im, że pan X jest z ugrupowania A. To może nie znaczy dokładnie, że wyborca wie, co jego delegat zrobi, ale ogólnie wie, czemu będzie przeciwny.
Jest inna grupa wyborców, która może nie czyta dokładnie programu, ale daje się uwieść retoryce kandydata „co ja dobrego zrobię/zrobiłem”. Nie sprawdza, ale jest pod wrażeniem.
Jest wreszcie trzecia grupa, która czyta programy wyborcze, interesuje się tym, co kandydat ma do zaoferowania konkretnemu okręgowi i jemu samemu.
Jak to wygląda bardziej praktycznie? W Lubartowie przewagę zdobył Komitet Wyborczy Wspólny Lubartów. Wygrał także Burmistrz z tego Komitetu, chociaż trzeba uwzględnić poparcie, jakie dostał w drugiej turze od kontrkandydatów. Ten Komitet obiecywał różne rzeczy na stronie, której nie ma.
Na przykład wyższe dopłaty do cen wody i ścieków. Na przykład wyjście Lubartowa ze Związku Komunalnego Gmin Ziemi Lubartowskiej.
Ale w tak zwanym międzyczasie zawarł umowę koalicyjną z tymże ugrupowaniem C, czyli Prawem i Sprawiedliwością, na który w żadnym razie nie głosował wyborca AB. I zerwał ją z KO, albo zrobił niespodziankę.
Co to spowoduje? Że w przyszłości, zgodnie z poglądem Komitetu C, na przykład o wyższych dopłatach za rok też nie ma co myśleć, bo tenże ma zdanie takie, że samorząd nie jest od wspomagania mieszkańców. Podobnie w przypadku cen śmieci.
Czy wyborca B poprze w kolejnej drugiej turze, kandydata ugrupowania A?
Nie ma co się zastanawiać, czy kandydaci w swoich ulotkach napomkną o zmianach poglądów i niedotrzymanych obietnicach. Nie zrobią tego.
My to robimy. Przypominamy kto, co obiecał. Chcemy też, żeby nasi odbiorcy wiedzieli więcej na temat funkcjonowania samorządu lokalnego. Po to, żeby wiedzieli, które obietnice nie należą do kompetencji Rady Miasta, czy Burmistrza. Po to, żeby nie dać się nabrać.
Lokalnie nie ma polityki? Jak się ma określone poglądy, to się ją robi – podatkową, edukacyjną i tak dalej.
Pogląd A: Uchwalimy wyższe podatki z przeznaczeniem na edukację.
Pogląd B: Uchwalimy wyższe podatki z przeznaczeniem na drogi.
Pogląd C: Obniżymy podatki mieszkańcom.
To polityka.
Rada Miasta i Burmistrz podejmują decyzje sami. Ale to mieszkańcy tworzą wspólnotę samorządową. To oni wybierają swoich delegatów. I to oni mają prawo wiedzieć, jak ci delegaci pracują. Mają prawo żądać wyjaśnień, dlaczego została podjęta taka, a nie inna decyzja. Mają prawo wiedzieć kto ją podjął.
O to pytamy, jako organizacja strażnicza.
Kontrola władzy, to prawo każdego obywatela.