top of page

Lubartów, maj 2018

3 x S

Skargi na Burmistrza w trzech odsłonach

 

Taka już konstrukcja naszego prawa, że Burmistrz jest organem wykonawczym i jednocześnie kierownikiem Urzędu Miasta, stąd bywa, że obiektem jest i jeden i drugi.

Składane skargi oczywiście poprzez swój zakres dotyczą nas konkretnie, ale nie wyłącznie.

Zatem dlaczego skarżymy, po co? Dlaczego – jest oczywiste, bo coś nie działa, albo działa wadliwie. Stąd po co – jest jasne – po to, żeby działało lepiej. Albo w ogóle. I nie tylko w stosunku do nas. Czy jest tak dobrze, że nie ma o czym pisać, czy jest tak źle, że władza boi się o tym informować? A może jest po prostu byle jak i to wystarcza?

 

Odsłona I

W Ratuszu pracują ludzie, którzy dostają pensje za wykonywanie rozmaitych obowiązków. Jakie to rozmaite obowiązki – szczegółowo są wykonywane, tego mieszkaniec wiedzieć nie powinien. Z jednej strony nie powinna nas dziwić niechęć do ujawniania, czym konkretnie każdy z urzędników się zajmuje.

Można byłoby – o zgrozo – imiennie wskazać niedopełnienie obowiązków. Ot, chociażby jak w naszym przypadku: brak aktualizowania informacji o organizacjach pozarządowych, czy zapraszaniu ich na konsultacje.

Można powiedzieć, że kult tajemnicy urzędniczej kwitnie. Różnica w tym względzie między Starostą Lubartowskim, a Burmistrzem Lubartowa jest taka, że ten pierwszy najpierw uznał, że nie udostępni nam wszystkich zakresów czynności od ręki, a potem przekazał wyłącznie tych pełniących funkcje publiczne, natomiast ten drugi – udostępniając te same – odmówił nawet wydania decyzji administracyjnej w tej sprawie. Składałyśmy już skargę w tej sprawie, ale zastanawiałyśmy się, czy jest to na tyle istotna kwestia, aby bić się o nią w sądzie.

Wówczas sprawy nie kontynuowałyśmy. Ale jak wiemy dziś – niesłusznie.

Bo jak widać, w Ratuszu ktoś pracuje i coś robi, ale dobrze jest wiedzieć kto i co konkretnie.

Żeby Wam nikt nie powiedział, żeś obywatelu sam sobie winien, żeś sobie nie zrobił dobrze sam. Zamiast urzędnika. Którego praca polega na „urzędnikowaniu”.

Na co się, mieszkańcu poskarżysz – skąd wiesz, że to właściwy człowiek cię obsługiwał?

Urząd Miasta Lubartów odmówił wydania zakresów czynności, poza osobami pełniącymi funkcje kierownicze, twierdząc – bezzasadnie, iż zakresy czynności pozostałych pracowników są dokumentami organizacyjnymi wewnętrznymi, stanowiącymi integralną część umowy o pracę pracownika i nie stanowią informacji publicznej.

Dowiedzieliśmy się, że Sąd Administracyjny oddalił naszą skargę na Burmistrza i Urząd. Co robimy? To, co zwykle. Wystąpiliśmy o uzasadnienie w wiadomym celu – będziemy się odwoływać.

Nasz punkt widzenia? Zakres czynności jest powiązany o tyle z umową o pracę, o ile - konkretnie z konkretnym stanowiskiem. Czy ściślej – z jego NAZWĄ.

To nie pani Mania ma przyjmować dokumenty przychodzące, a osoba zatrudniona na stanowisku – obsługa interesantów. To, że zajmuje się tym pani Mania jest wyłącznie związane z tym, że została zatrudniona na tymże wspomnianym stanowisku. I nie o żadne konkretnie panie Manie w tym przypadku chodzi. Z całym szacunkiem dla nich.

Zainteresowanych szczegółami odsyłamy do artykułu „Czym zajmują się urzędnicy? Tajemnica!”.

 

Odsłona II

Ostatnio (niestety) udowodniłyśmy, że niektórzy pracownicy Ratusza nienależycie wywiązują się ze swoich obowiązków.

I znowu, jak to w naszej działalności bywa, zakres skargi nas dotyczy, ale nie wyłącznie.

Na miejskiej stronie internetowej, w dziale „Urząd”, funkcjonuje zakładka „NGO”.

Korespondowaliśmy z Urzędem, dlaczego wykaz ten nie jest aktualizowany. Wiemy, że nie jest, a w każdym razie nie był, bo funkcjonowaliśmy tam, jako „Stowarzyszenie – zawieszone”. A tej konfiguracji nie funkcjonujemy od dosyć dawna.

Może to dość niezręczne, ale w końcu najlepszym świadkiem naszego „niezawieszenia działalności” jest właśnie Burmistrz.

Burmistrz odrzucając naszą skargę wskazywał, że Urząd nie ma obowiązku prowadzenia takiego rejestru. Oczywiste, ale skoro jednak go prowadzi, to czy nie powinien dokładać należytej staranności?

Skąd Urząd Miasta bierze wiedzę, na temat funkcjonujących (bądź nie) w mieście ngo?

Od dawna toczy się dyskusja, na temat pawilonu sportowego Lewartu, stąd uznałyśmy, że to będzie dobra miara. W ewidencji Stowarzyszeń zwykłych, prowadzonej przez Starostę Lubartowskiego, pozycji „Miejski Klub Sportowy ,,Lewart’’ Autonomiczna Grupa Sekcji” nie uświadczy, więc sprawdziliśmy – w KRS jest. Na stronie miejskiej podane są adresy dwóch stron internetowych. Na obu, informacji o formie prawnej, władzach itp. – brak. Strony podanej w KRS nie ma.

Na miejskiej stronie figurują 53 organizacje, natomiast dodatkowe „imienne” zaproszenia na konsultacje zostały wysłane do 47 organizacji.

To właśnie Biuro ds. Współpracy i Komunikacji Społecznej jest odpowiedzialne za „kontakty z organizacjami, promowanie działań organizacji pozarządowych, wolontariuszy, aktywności obywatelskiej i dialogu społecznego w Mieście, aktualizowanie treści stron internetowych prowadzonych przez Miasto przy współpracy z Biurem ds. Informatyki” i różne inne rzeczy.

Czyli pracują tam ludzie, którzy dostają pensje za wykonywanie rozmaitych obowiązków.

Dlatego napisaliśmy skargę na nienależyte wykonywanie obowiązków. Burmistrz ją odrzucił, bo jego zdaniem, to naszym obowiązkiem jest weryfikowanie prawdziwości treści publikowanych na stronie miejskiej. Może, zdaniem Urzędu, mieszkańcy powinni wykonywać obowiązki urzędników, ale wówczas, jaki sens ma ich zatrudnianie? Tym bardziej, że urzędnicy wykazali sprawność reagując na donos i wzywając nas do wyjaśnienia. Wówczas Urząd wiedział, że jesteśmy i działamy. Trochę to tak wygląda, jakby mieszkaniec składając wniosek w jednym okienku, musiał jeszcze iść do drugiego i sprawdzić, czy tamta pani wszystkie pieczątki przystawiła.

W każdym razie, wobec tego, że Biuro do spraw współpracy, nie jest odpowiedzialne za współpracę, ani za brak współpracy – napisaliśmy skargę na przełożonego, czyli Burmistrza.

Przewodniczący Komisji Rewizyjnej Pan Piotr Kusyk uznał, że nie ma potrzeby wzywania nas na Komisję, żeby wysłuchać naszego stanowiska, zanim wydadzą opinię. Nas to nie dziwi, bo nie po raz pierwszy. Jak będziecie skarżyć na Burmistrza, to Was też nie zaprosi.

A wiemy, to bo…

 

Odsłona III

Na ostatniej Sesji Rady Miasta miały zostać podjęte uchwały w sprawie dwóch skarg na Burmistrza Miasta. Pierwsza dotyczyła uznania za bezzasadną (tak, od razu w projekcie – na co tu czekać) naszej skargi, wspomnianej w Odsłonie II. Druga – uznania za bezzasadną skargi mieszkańców (bez niespodzianek)na Burmistrza Miasta „za zaniedbanie, nienależyte wykonywania zadań przez organ, naruszenie praworządności i interesów skarżących, a także przewlekłe oraz biurokratyczne załatwianie sprawy”. Zapewne z tym wypadku Przewodniczący Piotr Kusyk też nie widział potrzeby wysłuchać, co ludzie mają do powiedzenia. O co chodzi? Mamy w planach rozbudowę drogi wojewódzkiej w kierunku Parczewa. Mieszkańcy działek, których część miałaby być zajęta na potrzeby tej inwestycji zgłosili swoje uwagi na spotkaniu w Urzędzie Miasta. Notatkę urzędnik spisał, ale Urząd Miasta z tymi uwagami nie zrobił nic. Tym, którzy budują własne domy nie trzeba tłumaczyć, że powinno się w planach uwzględniać jak ten teren wygląda w rzeczywistości. I że – przynajmniej teoretycznie – powinno się to zgadzać z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Tymczasem ci ludzie zrobili sobie odwodnienie działek, do którego miałyby być odprowadzane wody opadowe z projektowanego pasa drogowego. Mówiąc kolokwialnie – wykonawca drogi zaora część działek ludzi tam mieszkających, zrobi odpływy do wykonanych za swoje pieniądze rowów odwadniających. Problem w tym, że istniejący rów, który miałby być wykorzystany nie ma ciągłości, czyli woda bez przeszkód będzie zalewać i działki i budynki. To właśnie Urząd Gminy napisał do projektanta. Tymczasem Burmistrz Miasta uznał, że go ta sprawa nie dotyczy i jedynie przekazał zgłaszane uwagi firmie projektowej. Stwierdził, że miasto nie jest stroną w tym postępowaniu. Owszem, stroną nie jest, jednak powinien wydać opinię do projektu. Jak piszą w skardze mieszkańcy: „Wiele razy interweniowaliśmy do Urzędu Miasta, spotykaliśmy się zarówno z Burmistrzem Miasta, jak i Wiceburmistrzem, czy Naczelnikiem Wydziału Infrastruktury.

Z wzmiankowanych spotkań została sporządzona słownie – jedna(!) notatka. Przy czym faktycznie załatwienie sprawy pozostawiono – bez załatwienia sprawy. Byliśmy zmuszeni sami podejmować starania o uwzględnienie naszych uwag. Nikt z uzgadniających projekt fachowców nie zauważył absurdów przyjętego rozwiązania projektowego. Czego oczekiwaliśmy po Burmistrzu Miasta, jako naszym przedstawicielu z jednej strony i kierowniku Urzędu Miasta – z drugiej? Wystąpienia w naszym imieniu – nie tylko, dlatego, że projekt w sposób oczywisty rażąco narusza nasze interesy, jako właścicieli działek, ale jest niezgodny ze zdrowym rozsądkiem i faktycznych ukształtowaniem terenu.

Czy Urząd nie powinien „z urzędu” wystąpić w tej sprawie, jeśli są rozbieżności między planem, na którym opiera się projekt a stanem faktycznym?”

Czy na kolejnej Sesji skarga zostanie uznana za bezzasadną, jest raczej pytaniem retorycznym biorąc pod uwagę rozkład głosów w Radzie Miasta. Chcielibyście, żeby Urząd w osobie Burmistrza stawał po waszej stronie w takich sprawach, czy po stronie… no właśnie – czyjej?

bottom of page