Lubartów, luty 2019
Budżet Obywatelski 2019
Radnemu Piotrowi Kusykowi przeszkadzają słupy i niska frekwencja. Nam też.
Nie wszystkim podoba się przedstawiony przez nas pogląd. I na tym można byłoby poprzestać, bo nie musimy się zgadzać, jak to w demokracji.
„Budżet obywatelski jest narzędziem budującym zaufanie społeczne, tak mieszkańców do władz samorządowych, jak i przede wszystkim samych mieszkańców w stosunku do innych mieszkańców – co stanowi istotę funkcjonowania wspólnoty samorządowej. W sytuacji, gdy przedsięwzięcia do realizacji z budżetu obywatelskiego wybrane przez mieszkańców będą przez władze samorządowe podważane, krytykowane lub co gorsza nie zostaną zrealizowane, z pewnością osłabi to poziom zaufania oraz zniechęci mieszkańców do ponownego zaangażowania w cały proces.”
To fragment raportu Fundacji Batorego z 2014, autorstwa Dariusza Kraszewskiego i Karola Mojkowskiego, dotyczącego budżetów obywatelskich w Polsce.
Brzmi znajomo w Lubartowie.
O zastrzeżeniach do budżetu obywatelskiego piszemy od momentu jego wprowadzenia. W dodatku nie są to czcze zastrzeżenia, tylko efekt naszego wyjścia na ulicę i rozmów z mieszkańcami. Pamiętacie cukierki z wróżbą? W 2016 roku zachęcaliśmy mieszkańców do udziału w głosowaniu, a jeden z wnioskodawców – Patryk Kuś, namawiał do poparcia swoich projektów. Tak! Wyszliśmy na ulicę!
W 2015 roku na wspólnym posiedzeniu miejskich komisji, przed sesją wprowadzającą budżet obywatelski, radny Kusyk powiedział: „Celem budżetu obywatelskiego jest zaangażowanie się i umożliwienie społeczności lokalnej w wydawanie pieniędzy gminy. I nie są to moim zdaniem pieniądze mieszkańców tak jak twierdzą niektórzy. Przestały takie być w momencie wpłacenia ich np. w formie podatków i opłat. Środki te mogą być przeznaczone jedynie na zadania własne gminy, a nie potrzeby pojedynczych mieszkańców. Choć mieszkańcy wiedzą już, że pieniądze są w jakiejś części postawione do dyspozycji, nie widzą związku pomiędzy wydawanymi środkami, a kondycją finansową miasta oraz ich własnymi portfelami. Dzieje się tak, ponieważ budżet obywatelski kieruje zainteresowanie na samo wydawanie pieniędzy, a nie zastanawiania się, jak sfinansować określone potrzeby i jakie długookresowe skutki finansowe dla miasta będą miała jakaś inwestycja. Chodzi tylko o to, jak wydać pieniądze, które „skądś” w systemie już są. Wiem, że nasza wiedza, wiedza radnych jest zdecydowanie większa – moim zdaniem – na temat budżetu miasta niż przeciętnego mieszkańca Lubartowa”.
No, to jak rozumiemy, ta wiedza w przypadku mieszkańców – według radnego Kusyka – powinna zostać na tym samym poziomie.
Zaangażowanie się społeczności lokalnej i umożliwienie wydawania pieniędzy gminnych rozumiane, jako bierne oddanie głosu.
Inaczej widzimy rolę mieszkańców w budżecie obywatelskim. Radny słynie z obrazowych porównań, do dzisiaj zresztą „wisi” z hasłem wyborczym o rządach marionetek. Teraz uważa, że niektórzy z rzeczywistych wnioskodawców kryją się za „słupami”.
Pozwolimy sobie na podobne, obrazowe porównanie. Jakiś czas temu kandydat na radnego Piotr Kusyk „dał twarz” komitetowi wyborczemu. Istniało ryzyko, że będzie tylko maszynką do zebrania głosów na listę – posługując się nomenklaturą radnego – został „słupem”. Myślimy, że radny zakładał, że maszynką nie będzie.
Dlaczego więc nie rozumie zarzutów w stosunku do radnych – wnioskodawców? Chyba programowo. Sprzeciwiamy się sprowadzaniu mieszkańców do biernych „oddawaczy głosów”.
Budżet obywatelski, czyli partycypacyjny. I kompletne nierozumienie pojęć.
Partycypacja ma charakter BEZPOŚREDNI.
Radny jest PRZEDSTAWICIELEM władzy lokalnej.
Radny (teoretycznie) REPREZENTUJE wyborców w Radzie Miasta.
Chyba wszystko jasne. O zachęcaniu mieszkańców przez radnych do uczestnictwa w konsultacjach, czy budżecie obywatelskim można pisać, że było w większości wypadków niewystarczające. Przecież wiedzą lepiej od nas, są zaangażowani i uczestniczą.
Najlepiej przecież, by mieszkańcy wstawali z foteli raz na pięć lat. A jak zaczynają wstawać za często, to niedobrze dla władzy.
Władzy, która dotąd ślimaczo, albo w ogóle realizowała zwycięskie projekty budżetu „obywatelskiego”. I tej władzy, która decydowała, że mimo braku wygranej w głosowaniu, wnioskodawca się na pozostałe pieniądze załapie.
Komentarze:
"Co z tego, że zagłosowałem, jak nie robią."
"Nie będę składał projektu, bo nie mam szans w konkurencji z radnym."
"Dla tego, co trzeba, pieniądze się znalazły. Jakie decyduję, jak rada dała temu, co nie wygrał."
Lubartów, luty 2019
Dla kogo instytucja Budżetu Obywatelskiego?
Postulujemy o kategoryczny zakaz składania wniosków do budżetu obywatelskiego przez radnych.
Żądamy dyskryminacji radnych.
Radny ma czas do połowy października na złożenie wniosku do budżetu miejskiego i tego się trzymajmy.
Radny ma szereg możliwości wpływania na władzę wykonawczą.
Minimum zaangażowania, maximum zadowolenia?
Macie inne zdanie?
Artykuł: https://www.dziennikwschodni.pl/…/dla-mieszkancow-nie-dla-r…