Lubartów, lipiec 2020
30 lat samorządu. A co to jest – samorząd?
Obywatela poszukuję.
Samorząd, to przede wszystkim ludzie. I chyba stąd biorą się problemy, że kiedyś przez kogoś, akcent został położony na samorząd – władza lokalna, a nie samorząd – wpływ ludzi na miejsce, w którym mieszkają.
Jak się tego nie podkreślało, pielęgnowało, to i się tego na co dzień nie ma.
Na pewno o czymś nie napiszę, nie tylko dlatego, że człowiek nie wszystko jest w stanie pamiętać. Może dlatego, że uzbierało się tego całkiem sporo. Może też dlatego, że nam samym nie wydawało się to jakieś wiekopomne. Po prostu zamiast: „oj, brakuje tu…X”, przechodziłyśmy do pisania wniosku – poprawcie coś tu i tu. Zrobione, lepiej i ok, co tu drążyć. Chyba jednak trzeba, żebyśmy wszyscy pamiętali, że to nie jest problem skreślić kilka słów do naszych przedstawicieli, jak nam się coś nie podoba, albo można coś poprawić, zamiast roztrząsać to wyłącznie w gronie sąsiadów i znajomych. I to też, albo nawet bardziej – jest samorząd. Stąd, wybór subiektywny.
2006, 2007
Przejście na Szaniawskiego
Przeglądam zdjęcia i widzę fragment Wspólnoty Powiatowej 32/2006. List Elżbiety Wąs dotyczy przesunięcia przejścia na Szaniawskiego, z którego korzysta wiele dzieci, uczęszczających do pobliskiej szkoły. Nic się potem nie stało, dlatego pismo w tej sprawie dostał Przewodniczący Rady Powiatu Grzegorz Gregorowicz. Bo to ulica powiatowa.
Przewodniczący Rady Powiatu zareagował, jak trzeba, pismo przekazał do Zarządu Dróg Powiatowych i okazało się, że przejście dla pieszych można przenieść.
Więc, jeśli będziesz tamtędy przechodził, człowieku, pamiętaj, że to wynik aktywności obywatelskiej. Tak, tej w ramach wspólnoty samorządowej, której wszyscy jesteśmy członkami.
2008
Oznakowanie Różanej, lustro Szaniawskiego – Różana
Przeniesienie przejścia było niewystarczającym dla zapewnienia bezpieczeństwa, dlatego do Burmistrza Zwolińskiego „się” wysłało petycję. O oznakowanie Różanej, zainstalowanie lustra Szaniawskiego – Różana, zwiększenia patroli drogowych. Dlaczego tam? Bo główna ulica - Lubelska była wówczas wyłączona z ruchu. I tak tamtędy TIR-y gnały na przechyle, strach było, że się w końcu któryś przewróci. I gdyby tam był fotoradar, to pewnie w kilka miesięcy uzbierałoby się na nowy radiowóz. Tak, czy owak, Burmistrz obiecał oznakowanie ulicy Różanej i tego dotrzymał. O resztę polecił upomnieć się w Starostwie i tak też się stało.
Z lustrem nie poszło tak gładko, bo na początku Zarząd Dróg nie wyraził na to zgody. Trzeba było znowu napisać do Przewodniczącego Rady Powiatu. Który – znowu – dyskusję w tej sprawie podjął.
Więc, jeśli będziesz tamtędy przejeżdżał, człowieku, pamiętaj, że to wynik aktywności obywatelskiej. Tak, tej w ramach wspólnoty samorządowej, której wszyscy jesteśmy członkami.
Lubartowski szpital
Najstarsi mieszkańcy pamiętają pewnie oddział okulistyczny szpitala. Może nie jesteśmy najstarsze, ale mieszkamy tu od urodzenia, dlatego uznałyśmy, że warto zapytać. Przy okazji znalazło się też kilku sąsiadów, których to zainteresowało. To taki przejaw aktywności obywatelskiej, która jest troską o tę wspólnotę samorządową. A i sprawowaniem kontroli społecznej. I czego się człowiek dowie, to z pierwszej ręki. Pytania? Dlaczego oddział został zlikwidowany? Czy można go znów uruchomić? Nieważne? Do czasu, kiedy nie szukasz podobnych usług. Jak zauważył Przewodniczący Rady Powiatu Grzegorz Gregorowicz: kondycja służby zdrowia w naszym powiecie jest tak ważna i istotna, że nie można wiedzy na ten temat czerpać w głównej mierze tylko z medialnej debaty. Lokalne media, z natury rzeczy, nie mają szczegółowej i miarodajnej wiedzy na wspomniany temat.
To jest też odpowiedź, dlaczego składamy wnioski o udostępnienie informacji publicznej. Wiedzę najlepiej uzyskiwać u źródła. Tę, która dotyczy naszych spraw.
Wspólnota samorządowa.
Plac im. J. Piłsudskiego, okolicznościowo zwany placem po bałwanku
Tak, referendum odbyło się w 2010 roku. Ale to nie znaczy, że cała sprawa w 2010 się rozpoczęła. Rozpoczęła się w 2008, bo w samorządności nie chodzi o spektakularne akcje, zdjęcia, autografy, tylko o to, żeby próbować rozwiązywać problemy lokalne – lokalnie i od ręki. Dlatego w październiku 2008 i Burmistrz i Rada Miasta zostali zapytani o stanowisko w sprawie pojawiających się informacji o planowanej sprzedaży placu. I znów – kilku sąsiadów też się zainteresowało. Przy okazji można było zastrzec, żeby mieszkańcy nie byli traktowani instrumentalnie i funkcjonowali w świadomości rządzących jedynie podczas kampanii. Zaproponować ufundowanie płyty upamiętniającej Marszałka Piłsudskiego. Przypomnieć, że godzina 13 pozbawia niektórych możliwości uczestniczenia w sesji. Poprosić o zajęcie stanowiska także na łamach prasy lokalnej. Każdej.
Po mniej więcej miesiącu, bo w listopadzie 2008 odpowiedział mieszkańcom Zastępca Burmistrza Krzysztof Świętoński. Mniej więcej tak, że to wynika z wytycznych konserwatorskich, żeby ten plac zabudować. Już poznaliśmy różnicę w języku urzędniczym, między musi, powinien, a można. W sensie, że jak nie musi, to nie ma, a jak powinien, ale nie musi, to też nie ma. Przerabiamy to teraz na miejskiej stronie Biuletynu Informacji Publicznej. Wbrew obietnicom wyborczym, ale o tym później. W każdym razie lepiej się dopytać u źródła, czyli Lubelskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, o co chodzi z tymi wytycznymi. A przedtem uznałyśmy, że warto zamanifestować swoje zdanie i tak to doszło do zgromadzenia, a jakże – na placu! I zbiórki podpisów mieszkańców sprzeciwiających się sprzedaży w grudniu 2008.
Niechęć do sprzedaży i zabudowy Placu Piłsudskiego to nie jedyne sprawy, które poruszyłyśmy podczas manifestacji. Cóż to trafiło na ręce radnych?
-
Sprzeciw wobec planów sprzedaży Placu.
-
Brak przystanku autobusowego w centrum miasta.
-
Konieczność skutecznej interwencji w sprawie budynku po żłobku.
-
Modernizacja ulicy Lipowej.
-
Lokalizacja Zakładu Zagospodarowania Odpadów.
Więc, jeśli potem do Waszego domu trafił jakiś kandydat na radnego, który przedstawiał się jako bojownik o i zbawca, to hmmm… nie po raz pierwszy jakiś polityk wjeżdża do urzędu na cudzych plecach. Dlatego zresztą niechętnie traktujemy domokrążców. Bo nie zawsze mamy jak i kiedy, zweryfikować, co mówią.
A już hitem było, gdy jeden z kandydatów odwiedził mnie w domu i chwalił się moimi działaniami. W sensie, że „oni” to ogarnęli. I gdyby nie „oni”, to byłby koniec. No w sumie był, bo dostałam takiej czkawki ze śmiechu, że nie byłam w stanie powiedzieć słowa.
I tak płynnie przechodzimy do
2009
W którym przyszła odpowiedź od Lubelskiego Konserwatora Zabytków. I okazało się, że plac ma podwójne przeznaczenie. Czyli prawda, ale nie do końca. Owszem, może być obszarem usług komercyjnych, czyli można zabudować. Drugie przeznaczenie to obszar zieleni publicznej. I tak to interpretacyjne może, powinien i musi, nam się pomieszało. A przy okazji, że pomnik zwany „bałwankiem” miał być przeniesiony. Gdzie go przenieśli, każdy oglądający burzenie – widział. Na kupę gruzu. No i obywatelka się zdziwiła. Gdzie ten pomnik przeniesiony. A nazwa placu to nie „plac po bałwanku”, nawet jeśli się to komuś nie podoba. A skoro plac ma podwójne przeznaczenie, to czy w końcu chcą sprzedać, czy nie chcą.
Tu pojawia się też pierwsza odpowiedź na temat Zakładu Zagospodarowania Odpadów.
Czytacie?: „Dziękuję Pani za zainteresowanie sprawami publicznymi”.
I przecież nie żyjemy na pustyni. Teoretycznie mamy reprezentantów, którzy teoretycznie powinni utrzymywać z nami, wyborcami – kontakt. A przy okazji doszłyśmy do wniosku, że może po założeniu Stowarzyszenia będzie nam łatwiej administracyjnie. Nie do końca widzę różnicę, może tyko w oczywistości, że im więcej, tym łatwiej w sensie wsparcia. Wsparcia z kolei nie pamiętam z okolic tych środowisk czy organizacji, które dzisiaj postulują zbudowanie pomnika na placu. A zapraszane na manifestację były. Pisemnie. Państwo, a przynajmniej kierownictwo tychże, zdaje się uważa, że manifestowanie swoich poglądów poza gabinetami im uwłacza. Cała akcja zresztą, wbrew propagandzie, nie była polityczna, bo na manifestacji mógł się (i wypowiedział) każdy chętny od lewa do prawa. Dzisiaj, jak rozumiem, to kierownictwo nawet wsparcia mieszkańców nie szuka i uważa, że nie musi pytać, ani słuchać, czy tego pomnika w takiej formie i w tym miejscu chcą mieszkańcy. Chociażby ci, którym się chciało manifestować i którym się chciało pójść na referendum.
Wracając do kontaktu z reprezentantami. Ostatnio jeden z radnych przyniósł na sesję list od jednej z mieszkanek. Jak sam powiedział, list ten trafił również mailem do radnych. Do niektórych, bo nie do wszystkich „udało się dotrzeć”. Zapewne „udało się dotrzeć” przez stronę www.lubartow.mamprawowiedziec.pl na której publikujemy adresy mailowe radnych, którzy nam je udostępnili. Ale o tym z ust radnego(ych) raczej się nie dowiemy. A pisałyśmy do „Radni Rady Miasta Lubartów”.
Więc…
Jak widać, prosiliśmy o informację mieszkańców za pośrednictwem mediów. Wtedy chyba nam się jeszcze wydawało, że miejska gazeta władzy może publikować też inne treści, niż – władzy. Młode byłyśmy „w branży”, niedoświadczone.
Bo jaka była konkluzja miejskiej gazety w stosunku do przeprowadzonego badania na grupie (reprezentatywnej?) 500 mieszkańców? Taka:
Analizując wyniki badań musimy pamiętać, że sondaż był formą konsultacji społecznej. Gdyby te wyniki, co jest bardzo prawdopodobne potwierdziły się w referendum, „wyrok” wynikający z funkcjonowania demokracji byłby dla przeciwników tych inwestycji bardzo dotkliwy. Wyniki sondażu przeprowadzonego w Lubartowie wskazują, że pomimo ogromnej aktywności opozycjonistów rozpowszechniających swój sprzeciw w sprawie tych dwóch inwestycji w radiu, prasie i telewizji, a także poprzez akcje zbierania podpisów, preferencje większości mieszkańców Lubartowa w sprawie budowy zakładu segregacji odpadów przy ulicy Gazowej i przeniesienia targu miejskiego na ulicę Kościuszki, są zbieżne z zamiarami sprawujących władzę. Ujawniony wstępny, bardzo ogólny wynik sondażu, spowodował bardzo nerwowe reakcje opozycji. Rozpowszechniane są obecnie różnego rodzaju „teorie spiskowe”, tworzone w celu pomniejszenia wartości sondażu. Autorzy tych działań snują nawet insynuacje pod adresem TNS OBOP i burmistrza.
Różnią się też procenty w piśmie z urzędu, a artykułem w gazecie, ale to już zupełny drobiazg.
Jeśli chodzi o Plac, to wymienialiśmy sobie radośnie korespondencję zarówno z LWKZ, jak i Urzędem Miasta. Ale przecież nie chodziło o rozwijanie umiejętności, tylko załatwienie konkretnej sprawy – uniemożliwienie sprzedaży placu pod zabudowę.
Przy okazji – potem „wieść gminna” niosła, że nie było takiego planu. Wieść gminna z kolei, która do nas dotarła i gdzieś nawet jest (powinien?) być tego ślad, to fakt, że przed sesją „wyjęto” tę działkę z planów sprzedaży. Więc presja ma sens. Dobrze tylko zadbać, żeby to nie było incydentalne.
Zadbaliśmy.
Kto pod wnioskiem się podpisał?
Elżbieta Wąs
Teresa Sokołowska
Zbigniew Maciejewicz
Jan Ściseł
Anna Gryta
Proponowaliśmy, żeby władze zapytały mieszkańców:
-
Czy jesteś przeciwko sprzedaży Placu Piłsudskiego w Lubartowie?
lub
-
Czy jesteś za sprzedażą Placu Piłsudskiego na cele komercyjne?
Przy tak zwanej – okazji, MOL zwrócił się do Urzędu Miasta, aby – podobnie, jak w przypadku ulicy Różanej – także plac uzyskał właściwe oznakowanie. Żeby znalazła się tam tabliczka. Żeby poprawiono bezpieczeństwo przez poprawę oświetlenia i naprawiono nierówną nawierzchnię.
Tak, to był 2009 rok.
Nawiasem mówiąc, obok tego toczyła się Akcja „Miś”. Przy pomocy wielu osób, firm, w tym niezawodnego Prezesa PSS Społem, udało się zrobić naprawdę fajne paczki.
Oprócz tego, trwała wymiana korespondencji między MOL-em, PSS Społem, Starostwem Powiatowym i Urzędem Miasta w sprawie przystanku w centrum. Mniej interesowało nas, kto ponosi winę za zlikwidowanie przystanku w centrum, jak to, żeby przystanek tam wrócił. Na wniosek własny, ale i pracowników PSS, którzy się o to zwrócili.
Tymczasem rok się skończył i tak wkroczyliśmy w...
2010
W którym dowiedzieliśmy się, że na koniec kwartału poprzedzającego wniosek o przeprowadzenie referendum, liczba mieszkańców miasta uprawnionych do głosowania wynosiła 18670.
I tak zaczęło się zbieranie podpisów mieszkańców, którzy chcieli poprzeć wniosek.
A jakie były warunki – każdy widzi 😊
W zbieranie podpisów włączyło się mnóstwo osób, w tym i radni – Jan Ściseł, Bogumiła Lisek – Jublewska, Jerzy Tracz. Listy można było przynosić w kilka punktów, tam, gdzie lubartowscy przedsiębiorcy użyczyli miejsca. Na 199 listach zebraliśmy wszyscy razem około 3000 podpisów.
Zaczęła pracować Komisja do spraw referendum. Na sesji padały z ust ówczesnych radnych stwierdzenia, że przy zbieraniu podpisów nasze działania były nieetyczne, czy wręcz – niemoralne. O co chodzi? O dopisywanie kodu lub miejscowości na listach poparcia, tam, gdzie tej informacji zabrakło. Śmieszkowanie, że nie wiemy, że podpisy powinni składać jedynie mieszkańcy Lubartowa. Tak, wiemy. Ale tak samo, jak wtedy, tak samo dzisiaj pozwolilibyśmy na złożenie podpisu na liście osobie, która co prawda w Lubartowie nie mieszka, ale pracuje, spędza większość czasu i czuje się z nim związana.
I tu zaczęła się nasza pierwsza batalia o opinię prawną, zakończona w Sądzie Administracyjnym. Już wtedy karierę robił „dokument wewnętrzny”. Gdyby ktoś pytał, ówcześnie Burmistrzem Lubartowa był Pan Jerzy Zwoliński. Który Dziennikowi Wschodniemu powiedział: Mam wątpliwości czy inicjatywa referendum jest szczera, ale jeśli zostały zebrane podpisy to powinno się odbyć. A władzę uchwałodawczą sprawowała Rada Miasta z koalicją WiR i PO. Uchwała o przeprowadzeniu referendum została podjęta jednogłośnie.
Za to z terminem w środku długiego weekendu. Opozycyjni radni zwracali uwagę, że to wpłynie na frekwencję, ale - niech żyje demokracja!
Jak wyszło? Do urn poszło 2140 mieszkańców Lubartowa, z których ponad 2000 opowiedziało się przeciwko sprzedaży placu. Całkiem dobrze, biorąc pod uwagę, że to nie było działanie przeciwko komuś, albo za kimś. Frekwencja nie przekroczyła wymaganego progu, ale plac jak stał niezabudowany – tak stoi. A plac zyskał właściwe oznakowanie.
Wracając do tematu Zakładu Zagospodarowania Odpadów – pisaliśmy do wójtów gmin – członków związku z prośbą o ponowne rozważenie lokalizacji ZZO na swoim, mniej zurbanizowanym terenie. I trzeba było wysyłać ponaglenia. Pisaliśmy też do Lubartowskich Komitetów Wyborczych. Nie powiem, niektóre deklarowały, że oni zawsze, że koniecznie i że trzeba. Przynajmniej do wyborów.
Tymczasem protest się nasilał i trwał wciąż w…
2011
Nowe władze. Spotkaliśmy się dwukrotnie w Urzędzie Miasta. Nasze wystąpienia przygotowaliśmy dzięki dostępnym dokumentom np. Wojewódzkiemu Planowi Gospodarki Odpadami, a tam – gdzie ich brakowało – działały przepisy dotyczące dostępu do informacji publicznej.
W dniu 18.07.2011 r. zwróciliśmy się do Burmistrza Miasta Lubartów – Pana Janusza Bodziackiego z
sugestią przeprowadzenia referendum jako demokratycznego rozwiązania istniejącego problemu.
Następnie zwróciliśmy się z prośbą o wsparcie naszego apelu również do przewodniczących partii:
Prezesa PiS – Pana Jarosława Kaczyńskiego, Pana Grzegorza Napieralskiego – Przewodniczącego SLD
oraz Pana Donalda Tuska – Przewodniczącego PO, mających reprezentantów w Radzie Miasta
Lubartów.
Każda organizacja partyjna ma na celu realizację programu politycznego poprzez zdobycie i sprawowanie władzy lub wywieranie na nią wpływu, dlatego w oparciu o statuty tych organizacji (informacja publiczna) – zwróciliśmy się również do zwierzchników partyjnych naszych samorządowców, którzy są albo członkami partii, albo startowali z list komitetów partyjnych.
Jak i do posłów, bo tu podobnie – są naszymi reprezentantami. Co więcej:
Poseł lub senator ma prawo podjąć - w wykonywaniu swoich obowiązków poselskich lub senatorskich - interwencję w organie administracji rządowej i samorządu terytorialnego, zakładzie lub przedsiębiorstwie państwowym oraz organizacji społecznej, a także w jednostkach gospodarki niepaństwowej dla załatwienia sprawy, którą wnosi we własnym imieniu albo w imieniu wyborcy lub wyborców, jak również zaznajamiać się z tokiem jej rozpatrywania.
Więc nawet, jeśli jakiś poseł nie ma w Lubartowie Biura Poselskiego, każdy z nas ma prawo napisać i poprosić o wsparcie. I poinformować nas o tym, co zrobił w naszej sprawie (informacja publiczna).
Działałyśmy także w ramach Komitetu Protestacyjnego, ale tu nie opisujemy, co zrobił ktoś, tylko co zrobiłyśmy my. I tak to dochodzimy do ankietyzacji, która rodziła się w bólach.
Tu oddajemy głos Ekspertyzie:
Podjęcie decyzji o powołaniu zespołu ekspertów przez burmistrza - Pana Janusza Bodziackiego i jego zastępcy Pana Radosława Szumca skutkowało spotkaniem z udziałem wyżej wymienionych, zespołem ekspertów, Panią Elżbietą Wąs reprezentującą Stowarzyszenie „Miasto Obywatelskie Lubartów” i Panią Bogumiłą Jublewską reprezentującą Komitet Protestacyjny. Jego celem było określenie zasad, strategii i harmonogramu procesu ankietyzacji. Zasadniczym założeniem rozmów było podkreślenie równoprawności uczestnictwa w procesie ankietyzacji wszystkich zainteresowanych stron. Skala procesu, który miał być przeprowadzony (ankietyzacja 18 tys. mieszkańców) wymagała nie tylko przygotowania logistycznego, ale również atmosfery pozytywnego zaangażowania wszystkich zainteresowanych budową Zakładu Zagospodarowania Odpadów, cechującymi się w tym przedmiocie odmiennymi poglądami. Budowanie społeczeństwa obywatelskiego, pluralizm i demokracja powodują, że w granicach wolności słowa i prawa do posiadania własnych poglądów, każdy powinien mieć prawo do wypowiedzenia się i zajęcia stanowiska w kwestiach, które go dotyczą lub mogą dotyczyć. Istotą społeczeństwa demokratycznego jest możliwość rozmowy o problemach i sposobach ich rozwiązywania przez wszystkich, którzy chcą w nich uczestniczyć. Wobec założenia, że problemy należy rozwiązywać, a nie udawać, że nie istnieją, przygotowanie procesu ankiety związane było z szerokim uczestnictwem wszystkich zainteresowanych tą - wywołującą kontrowersje społeczne - sprawą. Zgoda wszystkich zainteresowanych w przygotowaniu procesu ankietyzacji, bez wątpienia wpłynęłaby pozytywnie na aprobatę procesu, spokojny sposób jego przeprowadzenia i wyłączałaby wszelkie spekulacje co do prawidłowości jego przeprowadzenia.
Niestety okazało się, że Komitet Protestacyjny zrezygnował ze wspólnych prac. Byłoby nadinterpretacją szerokie spekulowanie o przyczynach tej decyzji. Jednak w opinii ekspertów takie działanie świadczyło o głębokich uprzedzeniach i przeświadczeniu o braku zainteresowania ankietyzacją osób zamieszkujących z dala od projektowanej lokalizacji. Wydaje się również, że odmowa uczestnictwa we wspólnych pracach i pozostawanie poza nimi dawały możliwość następczego negowania samego procesu ankietyzacji i torpedowania wszystkich inicjatyw z nim związanych.
Informacja, która do mieszkańców trafiła, była wynikiem uzgadniania stanowisk między miastem reprezentowanym przez burmistrza i jego zastępcę, a przedstawicielem stowarzyszenia „Miasto Obywatelskie Lubartów”. Podobnie, jak treść pytań ankietowych.
Jak się to odbywało szczegółowo, możecie zapoznać się na naszej stronie, gdzie tę ekspertyzę z ankietyzacji publikujemy (informacja publiczna).
Eksperci napisali w Raporcie: Naciski wywierane na burmistrza miasta Lubartowa przez prasę i telewizję lokalną, żądających realizacji prawa do informacji, skutkowały zwołaniem konferencji prasowej w dniu 19 października 2011 r. (…). I tak społeczność mogła poznać wyniki ankiety (informacja publiczna).
Ankiety wypełniło 10614 osób tj. 57 % mieszkańców. Odmówiło wypełnienia ankiety - w różny sposób to uzasadniając - 1318 osób tj.7.1 % mieszkańców.
Dlaczego?
Kluczowa odpowiedź z punktu widzenia budowania tego społeczeństwa obywatelskiego – gdyby oczywiście ktoś zamierzał.
Według oświadczeń ankieterów z wypowiedziami typu: „nas to nie dotyczy”, „to mnie nie interesuje”, „niech władza zdecyduje” „inni są od tego, żeby robić co trzeba”, „nie mam czasu się tym zajmować”. Stanowią one werbalizację trzech wariantów postaw:
1) obojętności wobec spraw ważnych dla funkcjonowania miasta i jego mieszkańców;
2) wycofania wskutek subiektywnego przekonania o niskiej a nawet żadnej wadze opinii jednostki dla kształtowania sfery formalnych działań społecznych;
3) konformizmu wobec społeczności i woli jej członków bądź wobec działań samorządu lokalnego.
Nie będziemy się nad tym rozwodzić. Na marginesie i z kronikarskiego obowiązku możemy wspomnieć, że opozycja samorządowa najczęściej chętnie optuje za różnego rodzaju dialogiem z obywatelami, przynajmniej do czasu, kiedy nie zamieni się miejscami z tymi drugimi. Potem – na odwrót. Jeśli chodzi o nas, to po ankietyzacji zwracaliśmy się z wnioskiem o informacje do Biura Szwajcarsko – Polskiego Programu Współpracy, jakie decyzje w świetle otrzymanych wyników podejmie strona Szwajcarska.
Pisaliśmy: Ponieważ zależy nam na zachowaniu środków finansowych, chcemy mieć pełny obraz sytuacji i w razie potrzeby służyć w dalszym ciągu aktywnym poszukiwaniem kompromisu.
KOMPROMISU
Nie jest to kronika naszych działań, wybieramy tyko niewielkie fragmenty. I tak niby już po 2010 i 2011 jesteśmy w…
2012
Kasztan – tutaj w zimowej odsłonie.
Działania zmierzające do ustanowienia pomnika przyrody Stowarzyszenie Miasto Obywatelskie Lubartów prowadzi począwszy od wniosku z dnia 29.07.2010 roku. Tak, to w 2010 roku do Urzędu Miasta trafił nasz wniosek o ustanowienie tego drzewa pomnikiem przyrody. Kolejny w 2011.
Co się z tym dzieje? W 2012 roku też pytaliśmy o to, co jest informacją publiczną.
Jeśli ktoś jest zainteresowany, co w tej sprawie zrobi(ł) Urząd Miasta – złożenie wniosku o udostępnienie informacji publicznej jest najlepszym działaniem.
2014
Rok wyborów samorządowych. Jak to mawia Sieć Obywatelska Watchdog Polska: Wiedza, to władza.
A z kolei, jak opisywało aktywność obywateli Stowarzyszenie 61: Wyborcom przestaje wystarczać lakoniczna informacja o ukończonym kierunku studiów lub wykonywanym zawodzie. Chcą wiedzieć, co z tego wynika, jakie konkretne doświadczenie i umiejętności ma kandydatka lub kandydat i co planuje zrobić, jeśli uzyska mandat. Aktywni obywatele nie głosują – oni wybierają świadomie.
My też jako obywatelki postanowiłyśmy wybierać (bardziej) świadomie. Ale zanim zapytałyśmy o różne rzeczy kandydatów, których mieliśmy wybierać, spośród 144 chętnych, najpierw zapytałyśmy 473 mieszkańców Lubartowa, jakie są wg nich najważniejsze problemy w mieście. Czego oczekują od radnych? Czy powinni składać mieszkańcom sprawozdania? Jakie umiejętności będą wykorzystywać w swojej pracy na rzecz miasta?
O to wszystko pytałyśmy nie jako stowarzyszenie, a grupa nieformalna.
Co to jest grupa nieformalna? Wiecie, porozmawialiście w dwóch, trzech, trzy, pięć – doszliście do wniosku, że jest kilka interesujących spraw, które możecie poruszyć wspólnie. I zaczynacie działać. Gratuluję! Właśnie zostaliście grupą nieformalną. I do dzieła.
Jeśli przy okazji tego działania będziecie potrzebowali jakiegoś wsparcia, to zapewne znajdzie się organizacja, program czy obszar, w którym go znajdziecie. Tak było w naszym przypadku. Nasze pytania do mieszkańców i kandydatów na radnych i burmistrza kierowałyśmy w ramach akcji Masz Głos, Masz Wybór organizowanej przez Fundację Batorego, działania koordynowanego przez Stowarzyszenia 61 pod nazwą - Głosuj świadomie!
A pytałyśmy wszystkich, którzy mieli ochotę podzielić się refleksją.
Pytacie nas, czy gdzieś są dostępne wyniki. Owszem. W ankietowaniu wzięło udział 473 osoby. Uważamy, że należy podkreślić, że na palcach jednej ręki można policzyć osoby, które odmówiły wypełnienia ankiety.
Z naszego podsumowania wynika, że 89%, czyli 421 osób deklaruje uczestnictwo w wyborach samorządowych, natomiast 46 osób, czyli 10% stwierdziło, że głosować nie będzie, z kolei 1% wśród badanych nie jest zdecydowany.
Zapytaliśmy również, skąd mieszkańcy czerpią wiedzę o kandydatach na radnych/burmistrza. Pytanie było wielokrotnego wyboru i większość osób nie ograniczała się do wyboru jednej opcji.
Nieco więcej niż połowa badanych wskazała ulotki wyborcze: odpowiednio 254 osoby (54%), niewiele mniej osób posiłkuje się opiniami znajomych – 225 osób (48%), ponad 30% badanych wskazało: telewizję lokalną (171 osób, 36%); prasę (160 osób, 34%) i Internet (154 osoby, 33%). Z kolei 136 osób, czyli 29% ankietowanych deklaruje, że są to to także spotkania z wyborcami.
Wśród zapytanych osób 283, czyli 60% odpowiedziało, że nie zmienia preferencji wyborczych w zależności od prezentacji kandydata, ale niemal 38% (179 osób) odpowiedziało twierdząco, przy zaledwie 12 osobach niezdecydowanych. Identyczne wyniki uzyskaliśmy przy pytaniu o głosowanie na kandydatów obecnie sprawujących władzę.
Na pytanie: Czy będzie Pani/Pan głosowała na kandydatów obecnie sprawujących władzę? przecząco odpowiedziało 283 osoby, twierdząco 179 osób i 12 niezdecydowanych. Inne wyniki uzyskaliśmy przy pytaniu, czy zdaniem mieszkańców radni kończącej się kadencji powinni podawać do publicznej wiadomości sprawozdanie z pracy w Radzie Miasta. W tym wypadku ponad 90% mieszkańców odpowiedziało twierdząco (438 osób, czyli 93%), natomiast przeciwnych było jedynie 6% (29 osób) przy 6 osobach (1%) niezdecydowanych.
Również zdecydowanie twierdząco, choć w nieco mniejszej liczbie, mieszkańcy opowiedzieli się za udostępnieniem informacji na temat głosowania radnych pod uchwałami. Za dostępnością tego rodzaju informacji było 381 osób, czyli 80%, przeciwko 75 osób, czyli 16% i 17 osób niezdecydowanych, czyli 4%.
Mieszkańcy w ankiecie wskazywali również najważniejsze ich zdaniem sprawy do załatwienia w mieście.
Odpowiedzi zostały przez nas uszeregowane według liczby osób wskazujących ten sam problem: - drogi (poprawa jakości) 103 - ścieżki rowerowe 96 - miejsca pracy 82 - przyciągnięcie inwestorów, rozwój strefy ekonomicznej 55 - porządek w mieście - wygląd, czystość, zieleń, chodniki 55 - kultura - więcej nakładów, imprez, propozycji dla młodzieży i osób starszych 48 - porządek ze starym przedszkolem 41 - płatne i bezpłatne parkingi 41 - sprawy socjalne, mieszkania socjalne 34 - poprawa bezpieczeństwa w mieście 34 - droga wschodnia 27 - Ogródek Jordanowski 27 - oświata - większe nakłady 27 - targowisko miejskie w starej lokalizacji 21 - chodnik Lipowa 21 - S-19 14 - basen i kompleks sportowy 14 - kanalizacja ul. Lipowa 14 - Szalet miejski 7 - Szpital miejski 7 - Parking przy Cmentarzu 7 - Prawdziwy skatepark 7 - lepsze oświetlenie 7 - zagospodarowanie przestrzenne miasta 7 - kwestia sortowni 7 - rozwój infrastruktury pod mały przemysł 7 - walka z nepotyzmem 7 - brak konsekwencji władzy 7 - współpraca z mieszkańcami przy podejmowaniu decyzji 7 - budowa MOSiR 7 - Porządek na Karierach - może Park linowy 7 - podatki lokalne 7.
Można się zastanowić, co zostało załatwione i jakie dziś problemy mieszkańcy wskazują, jako priorytetowe do rozwiązania. Tym bardziej, że to właściwie mieszkańcy byli twórcami tej ankiety.
Jak widzicie, każdy może to zrobić, więc zainteresowani mogą popytać.
Zadałyśmy te pytania mieszkańców kandydatom na radnych. Kto nam odpowiedział jako pierwszy? Zbigniew Gdula, Jakub Wróblewski Radny Miasta Lubartów, Patryk Kuś, Grzegorz Gregorowicz, Marcin Kurowski, Bogumiła Jublewska, Bogdan Mileszczyk, Wojciech Szyszko, Kamil Zydlewski, Piotr Kusyk, Artur Kuśmierzak, Jarosław Małyska, Eugeniusz Nieścioruk.
To za to działanie dostaliśmy nominację do nagrody Super Samorząd 2014.
Przyjemność, chociaż to nie przyczyna, ale gdzieś, ktoś uznał, że to, co robicie – jest ważne.
Wiecie o co chodzi? O utrzymywanie stałej więzi z wyborcami. Na serio. Przed wyborami. W trakcie wyborów. Po wyborach. A po wyborach powstał serwis o pracy radnych www.lubartow.mamprawowiedziec.pl , więc jeśli mieszkasz w sąsiednim mieście, chcesz, żeby u ciebie też coś takiego powstało – trochę wysiłku i jest to możliwe. Wszystko, co publikujemy na tej stronie jest informacją publiczną.
Przy okazji – te problemy z ustaleniem, który radny jak głosuje (a potem mówi wyborcom), zmusiły nas do poszukiwania rozwiązania. Stąd nasz wniosek o zmiany w Statucie Miasta. Nie organizacja, nie grupa – osoby. Bo każdy może złożyć swoje propozycje, co i jak można czy trzeba poprawić. Dzisiaj macie do dyspozycji ustawę o petycjach, dostępie do informacji publicznej, inicjatywie lokalnej.
Ten Statut Miasta zmienili radni kolejnej kadencji.
Żeby nie było słodko, albo całkiem poważnie, jeden z kandydatów pytał, czy jest jakiś szczególny powód dla jakiego powinien wypełnić ankietę, w jakim celu, czy jesteśmy uprawnionymi wyborcami z Lubartowa, czy robimy to prywatnie, czy na zlecenie i tak dalej…na koniec pozwolił sobie na konkluzje, że demokracja sobie poradzi (bez tego). W naszym przekonaniu ta wspomniana demokracja sobie poradziła, bo kandydat radnym nie został. Czy kandydat musi odpowiadać na nasze – wasze pytania? Nie ma sposobu, żeby go zmusić, ale i nie ma sposobu, żeby nas zmusić do głosowania na osobę, która co innego deklaruje, a co innego robi.
Dialog obywatelski. Znów - to się robi, a nie o tym mówi. Portal Samorządowy zastanawiał się, czy kandydaci w ogóle przejmowali się wyborcami. Po naszych statystykach wiemy, że wyborcy interesowali się kandydatami. Społeczeństwo obywatelskie w praktyce.
W tak zwanym międzyczasie znów zadziałała ustawa o dostępie do informacji publicznej. W taki sposób, że Urząd Miasta zaczął prowadzić rejestr umów na stronie Biuletynu Informacji Publicznej. Od 2011 roku, bo taki był nasz wniosek i początek rządów Burmistrza Janusza Bodziackiego. Dzięki temu każdy mógł sprawdzić z kim, za ile i na jaki okres miasto zawarło umowę. Taki sam wniosek trafił do Związku Komunalnego Gmin Ziemi Lubartowskiej i Zakładu Zagospodarowania Odpadów.
Po co? Ano po to, żeby każdy mógł do niego zajrzeć. W jakim celu? Jak wiemy, nie wszystkie doniesienia, wystąpienia są ścisłe czy zgodne z faktycznymi – mówiąc oględnie. Stąd lepiej czerpać wiedzę u źródła i unikać manipulacji. Zresztą i media zaczęły z tychże rejestrów korzystać, a i na sesjach Rady Miasta można było usłyszeć pytania o poszczególne pozycje. Kto do tego doprowadził?
Ja, obywatel.
Tymczasem zaczął się kolejny rok...
2015
Pracami Komisji Statutowej. Chodziło nam o to, żeby każdy mieszkaniec (jak dzisiaj) mógł sprawdzić w jaki sposób głosuje jego reprezentant. Po co? Jak wspomniałam, różnie bywa w kampanii, różni ludzie mówią różne rzeczy i dobrze byłoby móc sprawdzić, jakie decyzje podejmował w naszym imieniu radny.
Lubartów nie jest samotną wyspą. Dlatego pomyślałyśmy o innych mieszkańcach Powiatu Lubartowskiego. 16 lutego 2015 zostały wysłane wnioski o udostępnienie rejestrów umów oraz wykazu osób prawnych, fizycznych i jednostek organizacyjnych, którym w zakresie podatków i opłat udzielono ulg, odroczeń, umorzeń lub rozłożono na raty w latach 2011 – 2014 oraz o uzupełnianie ich na bieżąco.
To nie tylko tak, że musicie napisać wniosek, on ma mieć jakąś ściśle określoną treść, bo inaczej wam go odrzucą. Możecie pytać w różnej formie.
A o rejestry umów nie zapytałyśmy tylko gmin. Bo każdy może pytać. Wraz z kampanią prezydencką zawitał do naszego miasta Pan Andrzej Duda, kandydat Prawa i Sprawiedliwości na Prezydenta Polski. Zapytaliśmy o to, jakie jest jego stanowisko w sprawie publikacji rejestru umów, zawieranych przez Kancelarię Prezydenta RP. Zadeklarował, że opowiada się za transparentnością życia publicznego i w przypadku wygranej, rejestr taki znajdzie się na stronie Kancelarii.
Składane przez nas wnioski o informację publiczną dotyczyły też wysokości wynagrodzeń dla pracowników socjalnych. Tak, to też jest informacja publiczna. I wówczas, po opublikowaniu przez nas otrzymanych odpowiedzi radni dyskutowali nad wysokością przekazywanych do MOPS środków finansowych.
Zapytałyśmy też po raz pierwszy o wysokość przyznanych nagród naszym urzędnikom za 2013, 2014 i 2015 i ich uzasadnienie. Bo mamy prawo wiedzieć – po pierwsze, po drugie – mieszkańcy są płatnikami tych nagród, po trzecie – wybitnych osiągnięć nie ma się co wstydzić.
Z różnymi bardziej i mniej znajomymi mieszkańcami miasta złożyliśmy petycję, żeby osoby bezrobotne roznosiły decyzje podatkowe.
O tym, że są to dodatkowe i obowiązki, i wynagrodzenie urzędników, dowiedzieliśmy się z rejestru umów.
O tym, jak to może świetnie działać, dowiedzieliśmy się z wniosku o udostępnienie informacji publicznej do samorządu Wągrowca.
Tu powinna też być informacja o wprowadzeniu budżetu obywatelskiego, w czym miałyśmy swój udział, ale nie lubimy i pisać o tym nie będziemy. I tak płynnie przejdźmy do
2016
Serwis o pracy radnych www.lubartow.mamprawowiedziec.pl rejestr umów prowadzony przez Urząd Miasta, uzupełnienie informacji w Biuletynie Informacji Publicznej o protokoły Komisji Rady Miasta i wszystko to, czego mieszkańcy mogli dowiedzieć się o funkcjonowaniu samorządu możemy zamknąć w tytule zadania: Dostępni radni. Za które otrzymaliśmy tytuł Super Samorządu edycja 2015/2016
W 2015 poparliśmy jako organizacja pozarządowa kandydaturę Adama Bodnara na Rzecznika Praw Obywatelskich. Akcja Nasz Rzecznik to idea wsparcia kandydata na Rzecznika Praw Obywatelskich spoza kandydatur partyjnych, kandydata rzeczywiście obywatelskiego. I tak nagroda radia TOK FM im. Anny Laszuk za 2015 rok trafiła w ręce Adama Bodnara i nasze wspólne. Kapituła uznała, że to on i Koalicja Organizacji Pozarządowych organizując akcję "Nasz Rzecznik" mieli największy wpływ na rzeczywistość.
Jak stwierdziła Elżbieta Wąs: Wówczas nie przypuszczałam, że wyrażona wspólnie wola zaprowadzi nas na scenę, żeby wespół cieszyć się z otrzymanej nagrody. Przychodzi refleksja, że efekty działań zaskakują i że warto dołożyć swoją cegiełkę do czegoś naprawdę dobrego. Dziękuję Sieć Obywatelska - Watchdog Polska. Wszystkim nominowanym jeszcze raz serdecznie gratuluję! Wiecie, jakie to uczucie, kiedy stoisz na scenie i dostajesz brawa od Jerzego Owsiaka Doroty Gudaniec i Marka Bachańskiego? Zakłopotanie.
Koniec kroniki. Nie chodzi o to, żeby spisać naszą historię, ale zachęcić i uświadomić, że każdy może, a czasem nawet powinien. Ze stron www.molubartow.com i www.lubartow.mamprawowiedziec.pl można się dowiedzieć, co robimy.
Potem były kolejne wybory, puszczałyśmy bańki mydlane na Placu Piłsudskiego, żeby przypomnieć Wam, jak bywa z obietnicami wyborczymi. Ponownie prosiłyśmy o wypełnienie ankiet przez kandydatów. Po to, żebyście mogli zapytać swoich radnych, co zrobili, żeby je zrealizować. Można było spotkać się z Prezesem Sieci Obywatelskiej Watchdog i zapytać, co zrobić w konkretnej sprawie.
Przeczytać o planowanych konsultacjach, zanim będzie(?) sprzeciw. Niespodzianka, jak w przypadku wyspy na stawie? Żadna, a wszystko w Biuletynie Informacji Publicznej.
Tu warto, bardzo warto wspomnieć o publikowanej przez nas krzyżówce samorządowej. Kto wie, jak się poruszać po BIP, mógł ćwiczyć, kto nie wie – mógł się nauczyć. W tym dzieci i młodzież, bo uczyć się najlepiej na praktycznych przykładach. To żywa wiedza.
A dlaczego nie będę rozwodzić się nad tymi nominacjami, nagrodami, artykułami w prasie krajowej i lokalnej?
Owszem, to jest przyjemne, a miasto ma bezpłatną promocję. Na przykład w The Guardian. Ale co z tego widać lokalnie? Lokalnie były wideo sesje i audio z komisji, rejestry umów itd.
Wiele osób może znać nas tylko z tematów, które prasa podjęła po naszym działaniu, bez wspominania o tym, skąd wzięła się sprawa. I dlaczego nie chcę się rozwodzić nad tym, co o nas w kraju i nie tylko?
Dobrze, gesty są ważne, demonstracje, te sprawy. Ale zawsze się wtedy zastanawiam – no dobrze, człowieku, zamanifestowałeś swoje poglądy w tej Warszawie, wróciłeś i co dalej?
Przywiązany do demokracji jesteś tylko na wyjeździe, czy w domu też chciałbyś być społeczeństwem obywatelskim? Zapytasz radnego o jaką sprawę? Zaprotestujesz, jak ci się coś nie spodoba? Czy obywatelem przez wielkie O! to jesteś na wyjeździe, a w domu to nie pytaj, bo byłbyś pieniacz i awanturnik? W skali makro reagujemy najczęściej komentarzem pełnym oburzenia. W skali mikro - różnie. Po cichu liczymy, że „ktoś się z nimi rozliczy” lub że w „następnej kolejności nam coś skapnie”. Może prasa się tym zajmie, może ktoś inny.
Wszyscy poruszamy się, chcąc nie chcąc w obszarze informacji publicznej, chociaż możemy to ignorować. To, co robimy jest często odbierane przez przedstawicieli władzy jako atak. Nic bardziej mylnego. Naszym celem jest doprowadzenie do sytuacji, kiedy mieszkaniec nie będzie musiał tłumaczyć się z korzystania z własnych praw.
Mówisz Polska? – myśl Lubartów i przestań liczyć, że ktoś coś zrobi za ciebie.
Robisz sobie codziennie prasówkę? Zrób sobie też #BIPdokawy
Anna Gryta